Archiwum maj 2008


maj 19 2008 otul mnie...
Komentarze (0)

 

Ciężko było dziś otworzyć oczy i spojrzeć na ten ponury, siny od deszczu świat - pewnie dlatego tak koszmarnie zaspałam.

A potem nie było juz sensu nigdzie iść, siedziałam więc z tykwą pełną zielonej breji i z tęsknotą wpatrywałam się w długie, mokre, zimne smugi za oknem.

Lubię deszcz,

Lubię gdy dotyka mnie właśnie tak, chłosta długimi łzami przez całe niebo spływając z kosmyków włosów aż po łydki.

Lubię gdy obejmuje mnie płaszczem szumu, zalewając usta, tłumiąc śmiech i słowa.

Lubię jego rytm, w którym gubi się ten cały codzienny zgiełk.

Lubię gdy zmywa ze mnie wszsytkie myśli przyklejając koszulkę do mojego ciała...

 

marzenia czasem się spełniają...

po południu gdy wyszłam na trening spadł deszcz... to lubię

maj 17 2008 Życie cudem jest... odcinek IV
Komentarze (0)

Nie ma to jak humor z ciężarną w roli głównej :-) Dzisiaj zawisłam na drzwiach. Nie miałam siły ich otworzyć ani zamknąć. Majtały się ze mną uwieszona na klamce, aż pojawił się na horyzoncie sąsiad i uratował resztki mojej godności.

I wyrok - szpital, kroplówka. Nie poszłam. Popijając solankowy Gastrolit pytam o sens w tym wszystkim. Może matka natura tym razem pomyliła worki??

Dziesiąty tydzień i... pierwsze spotkanie z pasożytem w moim brzuchu. Jesteś taki śliczny... Choć na twym dwucentymetrowym ciałku można zauważyć jedynie coś na kształt kulki i coś, co przypomina odwłok pszczółki - jesteś moim skarbem. Twoje serduszko bije tak szybko... moje też przyspieszyło. Zanim Twoje pierwsze zdjęcie trafi do alei zdjęć rodiznnych w albumie jeszcze długo będę się nad nim zachwycać przy każdej koleżance.

Siódmego dnia Bóg spojrzał na swe dzieło i wiedział, że jest dobre - chyba już nawet przyzwyczaiłam się do śniadania o 5 p.m. :-)

maj 16 2008 Życie cudem jest... część III
Komentarze (0)

To już szósty tydzień. Malutka Fasolka rozpiera się we mnie, a ja?... nie mam już siły. KOLEJNY dzień rozpoczynam przytulając klopka, zgięta w pół, ze łzami w oczach. Mam wrażenie, że za chwilę wypluję moje "Ja".

Udało mi się doczołgać do lustra. Szarymi zapadniętymi oczami spoglada na mnie skurczona w bezsilności swej, niepodobna zupełnie do homo sapiens sapiens istota - i kto to powiedział, że kobieta w ciąży jest symbolem seksu??!!!!!!!!!!

Lekarz, wszystkowiedząca rodzina i koleżanki - każdy pociesza mnie, że to tylko do trzeciego miesiąca i uporczywe poranne wycieczki do toalety miną. Mija szósty miesiąc - nawet nie próbuję zjeść śniadania przed 4 p.m. - a mój mały pasożyt robi sobie coraz więcęj miejsca wypychajc każdą wolną i mniej wolną przestrzeń mojego udręczonego ciała - jak tak dalej pójdzie to nawet w spadochron się nie zawinę...

Dzień za dniem snuje się bez treści. Nie unoszę nawet głowy, bo wiem, czym to się skończy. On wypisał nad moim łóżkiem menu kobiety ciężarnej. Sunę wzrokiem po tych wszystkich przysmakach a na policzkach czuję dwie ciepłe, słone ścieżki tortury - nigdy nie byłam taka głodna!!!

Przez głowę jak stado słoni przebiega myśl - CHCĘ JUŻ UMRZEĆ !

maj 16 2008 Życie cudem jest... odsłona II
Komentarze (0)

My?? Niestety tylko ja bo w innym przypadku chociaż część tej przyjemnośći mogłabym przenieść na niego - ale on już tylko marzył jak to będzie biegał za swoim cudem po łące - całą resztą oczywiście musiałam zająć się ja.

A ja nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Czy coś ze mną nie tak? Przeciż tak bardzo go pragnełam.

c.d.n.

 

maj 16 2008 Życie cudem jest... rozdział I
Komentarze (0)

"(...)wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka
z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza
tchnienie życia, wskutek czego stał się
człowiek istotą żywą."


 

On: Czy naprawdę znów wszystko muszę robić sam?

Ona: Jestem taka zmęczona, idę spać...

Ten dialog powtarzamy niczym mantra od miesiąca. Każdego ranka, niczym Syzyf, zmuszam się do ogromnego wysiłku dźwignięcia się z łóżka. Wciąż czuję się jak Achilles po bitwie z Hektorem - choć trudno odgadnąć który z nich tak naprawdę czuł się wtedy gorzej :-) W pośpiechu spoglądam w lustro i... widzę inną kobietę... biust mi się powiększył??

Wieczorem w łazience oboje ledwo łapiemy opddech, a kiedy on wyciska kropelkę na lakmusowy papierek ja przestaję oddychać. Na długą minutę wbijamy wzrok w kawałek bibuły. Mijają sekundy, niczym długie godziny, wrosłam już w podłogę...

Jest !, cienka, niebieska linia - znaczy początek nowego istnienia.

Jesteśmy w ciąży... usłyszałam jego ciepły pełen nadziei głos...

c.d.n.